Pismo święte którego nie rozumiemy ?


Ostatnia modyfikacja tematu:
Dział "Czytelnia"
Encyklopedia OKIEM - strona główna


Ks. Wiesław Staszko C.M.
Kopia kazania ze strony ks. Pawłowskiego


Są takie fragmenty Ewangelii, których słowa wydają się zupełnie zaprzeczać ideom chrześcijaństwa, a co dopiero pobożności. Takim fragmentem wydaje się wskazanie Jezusa, w którym mówi do zebranych tłumów, "Jeżeli twoja ręka jest ci powodem grzechu odetnij ją, jeżeli twoje oko, jest ci powodem grzechu usuń je". Czy też to, kolejne trudne zdanie wypowiedziane przez Chrystusa - "Przyszedłem ogień rzucić na świat i jakże bardzo pragnę aby on już zapłonął". To są na pewno słowa nauki Jezusa skierowane do nas, ale brzmią jakby były wypowiedziane nie przez Jezusa.

Słowo Boże jest jak ziarno - to porównanie znamy, a my jesteśmy glebą, na którą to ziarno pada. I od tego momentu, gdy to ziarno pada w nasze serce wszystko zależy już nie od tego ziarna, ale zależy od gleby naszych serc, czyli od nas. Bo to od nas zależy, czy to Boże ziarno przyjmie się i czy rozpocznie w nas swoje życie. I gdy siłą swojej woli i czasem rozumu przyjmujemy je, oczekując na ten wzrost, czasem możemy odczuć w sobie zwyczajną ludzką niecierpliwość. Wynika ona z tego, że to Słowo, które zostało w nas zasiane często powoli lub nawet bardzo powoli zaczyna w nas wzrastać. I wtedy, gdy jeszcze zupełnie nie widzimy i nie czujemy tego wzrostu w sobie rodzi się w nas czasem takie niebezpieczeństwo, taka ludzka niecierpliwość, że będziemy na tym ziarnie wymuszali owoce, które chcielibyśmy już w sobie widzieć i mieć. Jesteśmy niecierpliwi nie umiemy i nie lubimy czekać, kto lubi? Prawo wzrostu jednak potrzebuje i zakłada prawo czasu. Ta niecierpliwość w przyjmowaniu Bożego Słowa rodzi w nas różne pytania, rodzi w nas sprzeczne uczucia, których nie rozumiemy i których nie umiemy swoim umysłem ogarnąć i nie potrafimy czasem do końca też przyjąć. Czy nie bywa tak, że gdy w naszej relacji z Bogiem wskutek usłyszanego Słowa podejmujemy jakąś pobożną zmianę, postanawiamy w każdym dniu w jakiejś sobie tylko znanej intencji, odmówić modlitwę, spełnić dobry uczynek, obiecujemy przechodząc obok kościoła zawsze wstąpić na krótką modlitwę. I spełniamy swoją obietnice wzorowo czyniąc to wszystko, ale mimo naszej wierności temu postanowieniu, nie słyszymy odpowiedzi Boga. Czy nie popadamy wtedy w stan zniecierpliwienia? Tak jest zawsze wtedy gdy tylko my oczekujemy od Boga jakiegoś daru łaski. Ale przecież Bóg też oczekuje czegoś od nas. I w swoim Słowie nam o tym mówi. Nie zawsze jednak każde Jego Słowo skierowane do nas, jest przez nas przyjęte i przemodlone. Nie zawsze umiemy je przyjąć, często właśnie dlatego, bo go zwyczajnie po ludzku nie rozumiemy. Ono nas wtedy nurtuje może nawet budzi w nas lęk, zdziwienie czy sprzeciw. I czy takich właśnie oporów nie budzi w nas przynajmniej w pewnej części dzisiejszy fragment Ewangelii. Przynajmniej ten w którym Chrystus chwali nieuczciwego rządcę i stawia go za wzór. Czy tak naprawdę wszyscy zgadzamy się z usłyszanym dzisiaj Słowem Pana Jezusa? Nie wypada głośno zaprzeczyć, ale każdy sam czyta w swoim sercu i umyśle. Nie bójmy się prawdy. Bo nie tylko my nie rozumiemy i nie tylko my szukamy ludzkiego zrozumienia tego, o czym mówi do nas Bóg. Tu jakimś wymownym i pięknym przykładem jest dla nas Maryja, kiedy spotkała się w scenie Zwiastowania z Aniołem. Przypomnijmy sobie tamtą ewangeliczną scenę. W tamtym spotkaniu ze Słowem Boga, jakie przekazuje jej Anioł, Maryja jest głęboko poruszona. Pierwsze uczucie, jakie zauważa w Niej Anioł, bo takie w Niej się pojawia, to uczcie lęku. Anioł mówi: "Nie bój się Maryjo". I zauważmy coś więcej. Zanim Maryja odpowiedziała: tak - pytała jak. Jak to się stanie? Ale też nie żądała odpowiedzi natychmiastowej. Uznaje, że nie jest w stanie od razu Pana Boga zrozumieć. Tak było też w świątyni, w której odnalazła Jezusa po tym jak zagubił się w drodze z Jerozolimy. Zadaje pytanie Jezusowi: "Czemuś to nam uczynił? Z bólem serca szukaliśmy Ciebie". W odpowiedzi słyszy bolesne i chyba niezrozumiałe do końca dla Niej słowa: "Czy nie wiecie, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca". Tej odpowiedzi Maryja nie umie do końca zrozumieć. Maryja jednak zachowywała i rozważała wszystkie te słowa w swoim sercu. Nie rozumie tych słów, ale nie neguje ich, nie tłumi w sobie, lub też nie wymusza na Bogu wyjaśnień od razu. Przechowuje te Słowa w sercu, a ich sens odkryje dopiero po latach.

Czy my też nie powinniśmy postępować podobnie? I nie wymuszać na Bogu zrozumienia od razu wszystkiego, co usłyszeliśmy, nie szukać na siłę interpretacji słów, których nie potrafimy dzisiaj, teraz, w tych okolicznościach życia, w jakich jesteśmy obecnie zrozumieć. Nie raz chcieć natychmiast zrozumieć Słowo Boże może sprawić, że tym, Słowem będziemy manipulowali, że będziemy je czytali życzeniowo, że będziemy je słyszeli tak, jak my chcielibyśmy je usłyszeć. Należy uczyć się czekać tak jak czekała Maryja. Czyli pozwolić, aby usłyszane Słowo Boże zasiane w nas mogło wzrastać, mogło realizować się w naszej codzienności. Niezależnie od klimatu naszego dzisiejszego życia.

Słuchać Słowa Bożego może być czasem bardzo trudno, właśnie dlatego, że nie zawsze do końca rozumiemy jego treść nie wiemy jak przełożyć ją na codzienność naszego życia. Święty Paweł w jednym ze swoich listów zapewnia nas jednak, że żywe i skuteczne jest Słowo Boże zdolne przeniknąć zamysły naszego serca i umysłu. Patrząc na kartki papieru zapisane treścią Ewangelii widzimy na nich tylko zwyczajny tekst, który zacznie w nas żyć dopiero wtedy gdy przyjmiemy go sercem i tak zasiane w nas Słowo Boże będzie powoli, może nawet bardzo powoli kształtować nasze życie, naszą codzienność. Czas naszej codzienności jest czasem wzrastania w nas Słowa Bożego.

W wywiadzie udzielonym dziennikowi L`Osservatore Romano na pytanie dziennikarza o młodzież, która miała spotkanie z Papieżem w Paryżu, czy oni są gotowi pójść za tym nauczaniem, wprowadzić w czyn te wymagające słowa Papieża zaczerpnięte z Ewangelii. Kardynał Lustiger odpowiedział: Słowa nauczania wyjaśniały rzeczywistość proponowaną, rzeczywistość która dopiero może stać się ich życiem. Oni dopiero otrzymali Słowo Boże, Ono zostało zasiane w ich sercu. I nawet jeśli na razie nie zrozumieli jego głębi i znaczenia, Ono będzie w nich trwać i powoli wzrastać. Oni mają na to czas, bo są młodzi. Ale w sprawach Bożych dla nikogo nigdy nie jest za późno.

I dlatego nie wytłumaczy sobie dzisiaj do końca usłyszanego fragmentu Słowa Bożego. Ono zostało w nas zasiane, pozwólmy mu wzrastać, Może kiedyś przeżyjemy je w swoim życiu i wtedy też je zrozumiemy, ale chyba i tak nie będziemy umieli go wytłumaczyć innym.

ks. Wieslaw Staszko,C.M.